Incapable of making alright decisions
___
Bardzo chcę podziękować za aż 10 komentarzy!
JEŚLI CHCECIE BYĆ INFORMOWANI WPISZCIE SIĘ TUTAJ, nie piszcie do mnie na tt, bo zwyczajnie zapominam kogo miałam informować ;/
Następny rozdział postaram się dodać szybciej, niż ten :)
jeśli pojawiły się błędy to bardzo przepraszam, musiałam ich nie wyłapać ;(
Kiedy dochodził wieczór, a
moja babcia i ciocia Gina rozmawiały w salonie, ja siedziałam w moim,
dziecięcym jeszcze pokoju, z laptopem na kolanach, przeglądając tumblra oraz
instagramy chłopaków. Mimo że było już około dziewiątej, na zewnątrz wciąż było
jasno a w powietrzu utrzymywało się ciepło, które sprawiało, że miałam ochotę
wskoczyć do zimnego basenu. Zazdroszczę Brooksom, dziadkom nie był potrzebny
basen, więc właściwie po co mieliby go wybudować w ogrodzie. Odłożyłam komputer
na bok i wstałam, po czym wyszłam z pokoju. Udałam się do kuchni, skąd wzięłam
szklankę lemoniady, którą babcia dziś zrobiła. Mimo całej tej żałoby i smutku
to była bardzo aktywna kobieta, co robiło jej dobrze, bo była szczupła i może
jeszcze miała sobie kogoś znaleźć. Wiem, że codziennie rano wychodzi na
godzinny spacer, po czym rozciąga się w domu i wychodzi pojeździć na rowerze. W
końcu mając pięćdziesiąt cztery lata, wciąż można uprawiać sporty.
Kiedy już miałam wchodzić do
pokoju, usłyszałam dzwonek, więc odsunęłam rękę od klamki, uprzedzając babcię
gestem dłoni, by siedziała z ciocią. Odstawiłam szklankę na komodę w przed
pokoju i otworzyłam drzwi. Beau westchnął z ulgą widząc mnie i gwałtownie
wyciągnął przed dom. Na ganku siedziała Cailin, która lekko się uśmiechnęła.
Wciąż miałam na sobie jej top. Podała mi suchy, ale wciąż cuchnący sweter.
- Zostawiłaś - powiedziała, a
ja skinęłam głową, odbierając od niej ubranie. Spoglądałam to na nią to na
Beau, chcąc dowiedzieć się po co tu przyszli.
- Co do jutra, nie ma imprezy,
ponieważ nasza mama nie wyjeżdża w delegację więc postanowiliśmy zrobić mały
camping przy jeziorze. Pamiętasz to gdzie zabierał nas twój dziadek? - odezwał
się Beau, a ja słuchałam z uwagą. Skinęłam powoli głową przypominając sobie jezioro
na obrzeżach miasta, w małym lasku.
- Na ile chcecie jechać? No i
czy w ogóle jestem tam mile widziana? - zapytałam
- Cóż, moi idiotyczni bracia
nalegali na to, żebyś tam była. Poza tym skoro nie ma imprezy, mamy szansę
spędzić dobrze czas ze sobą. Wyjeżdżamy jutro o drugiej, nie martw się o
namioty, weź tylko śpiwór i kilka ubrań na trzy-cztery dni. No i bez piwa nie
jedziesz - zażartował, puszczając mi oczko, a ja się uśmiechnęłam.
- W takim razie będę u was o
drugiej pod domem - odparłam, a on skinął głową i złączył palce z palcami
Cailin.
- Cześć - powiedzieli równo, a
ja kiwnęłam głową i pomachałam do nich, po czym schowałam się w domu. Gina
właśnie zbierała się do wyjścia, tłumacząc się, że i tak się zasiedziała.
Uśmiechnęłam się do mamy Brooksów, a ona przytuliła mnie, zanim założyła swoje
buty.
- Jeśli nie masz na jutro
planów to wpadnij do nas, chłopcy na pewno się ucieszą - powiedziała do mnie, a
ja pokręciłam głową, patrząc na uśmiechniętą babcie obok. Westchnęłam.
- Właściwie, to zaprosili mnie
na biwak, który urządzają nad jeziorem na obrzeżach miasta - powiedziałam, a
obydwie kobiety uniosły brwi do góry.
- Oh w takim razie, nie
chciałabyś u nas nocować i jechać prosto od nas na ten biwak? - zapytała, lekko
smutna i przygnębiona kobieta. Rozumiałam ją, miała troje dorosłych synów,
którzy już zaczęli ją powoli opuszczać i znikać z domu i wracać nad ranem. Moi
rodzice mieli podobnie, tylko, że ja trenowałam do utraty sił i uczyłam się,
często zostając na noce u koleżanki, z którą uczyłam się, ponieważ łatwo
przyswajałyśmy w ten sposób materiał. Rzadko bywałam w domu, a jak już byłam,
siedziałam w pokoju. Rozmawiałam jedynie z tatą, który wychodził do pracy
później niż ja do szkoły i często widzieliśmy się rano. Ale szczerze mówiąc, nie
znaliśmy się w ogóle. Matka była wredna, nie ważne jak bardzo ją kochałam, była
w takim wirze pracy, że stała się pracoholikiem, przez co potrafiła nie wracać
do domu przez kilka dni. Ale mogła mieć również romans. Tego nie wiem.
- Nie ciociu, zostanę tutaj,
myślę, że babcia potrzebuje mnie teraz, zwłaszcza, że nie widziałyśmy się kilka
dobrych miesięcy - posłałam Ginie serdeczny uśmiech, a ona przytaknęła w
zgodzie.
- Więc do zobaczenia, skarbie
- odparła i pocałowała mnie i moją babcię w policzek, po czym wyszła z naszego
domu. Chciałam od razu zmyć się do mojego pokoju. Wzięłam lemoniadę, która
wcześniej odstawiłam i już miałam przemknąć obok babci, kiedy ta zatrzymała
mnie dłonią.
- Czyli chcesz pojechać na
biwak, tak? - powiedziała. Nie było to wredne, czy w jakiś sposób nietaktowne.
Po prostu wiem, że zraniło ją to, że już po pierwszym dniu gdzieś wybywam na
nie wiadomo ile, sprawiając, że znów zostanie sama. - Coś może ci się stać -
dodała zmartwiona, a ja lekko się uśmiechnęłam.
- Wrócę za cztery dni, mam
osiemnaście lat i wiem jak o siebie zadbać. A wtedy razem z Jen i może Chloe
gdzieś wyskoczymy, byś się rozerwała babciu, w porządku? - zapytałam, a ona
skinęła głową. Mimo to widziałam, że jest smutna, więc lekko ją przytuliłam i
przeprosiłam wyjaśniając, że jestem zmęczona i chcę się położyć. Nienawidziłam
ranić mojej rodziny.
Rankiem wstałam sama,
właściwie obudzona przed klakson na ulicy i mimo że tak bardzo chciałam iść
ponownie spać, dzielnie podniosłam się z łóżka i wzięłam ostatni prysznic na
następne cztery dni. Kiedy jeździłam na biwaki, będąc małą dziewczynką to tak
naprawdę najbardziej obchodziła mnie zabawa, nie wygląd. No bo jakie dziecko
bardziej martwi się o to, czy nie jest brudne, czy ma potargane włosy, w końcu
o to chodzi w dzieciństwie. Żeby na złość rodzicom brudzić się, kiedy on umyją
ci ręce bądź twarz. Teraz oczywiście zabawa była ważna, ale wygląd przede
wszystkim, w końcu jestem dziewczyną.
Postanowiłam nie robić
makijażu, ani zabierać ze sobą ani fluidu, ani maskary, jedyne co schowałam to
szminkę ochronną. Uczesałam włosy w wysoki kucyk i umyłam zęby, po czym w
ręczniku wróciłam do pokoju. Koniecznie muszę zrobić tutaj remont, tylko
poproszę rodziców o przelanie mi pieniędzy. To nie było tak, że byliśmy
obrzydliwie bogaci, ale starczało nam na nagłe zachcianki, jeśli tylko nie
nadużywaliśmy funduszy.
Wybrałam czarne szorty i
biało-czarne crop top i adidasy firmy Nike. Na rękę założyłam bransoletkę, po
czym zaczęłam pakować się na biwak. Wzięłam parę koszulek, szortów i dwa
kostiumy kąpielowe. Dwie pary czystej bielizny, dresy i bokserkę do spania, a
także parę grubych skarpet i bluzę zakładaną przez głowę z puszkiem w środku.
Gotowa zabrałam naładowany telefon, słuchawki, a także jedną książkę na wszelki
wypadek. Domyśliłam się, że nawet jeśli będziemy tam samochodem, nie naładujemy
telefonów z powodu akumulatora, który czerpie elektrolity, kiedy się go używa,
więc jeśli się rozładuje, nie będziemy mieć możliwości powrotu tymże
samochodem.
Odebrałam dzwoniący telefon,
który odezwał się w moich spodenkach minutę po tym jak wyszłam z pokoju.
Przelotnie spojrzałam na zegarek i musiałam stwierdzić, że jest później niż
myślałam, ponieważ dochodziła już pierwsza po południu, więc prawdopodobnie nie
wstałam takim rankiem, jak pomyślałam.
- Hej, kuzyneczko - usłyszałam
wredny głos Chloe. Nie oceniajcie mnie, chodzę z nią do jednej szkoły, cieszę
się tylko z tego, że zobaczę Jen, która mieszka ze swoim ojcem teraz. I tak
dlatego ona nazywa się Shay a ja i jej starsza siostra Crawford, ponieważ tak
naprawdę Jennifer zna swojego ojca, a Chloe nie. Może dlatego jest taka wredna
i opryskliwa. Wychowanie się bez jednego z rodziców jest trudne, sama przez to
przechodziłam, mimo że mamę miałam, ona uzależniła się od pracy.
- Cześć, Chloe - powiedziałam,
wzdychając i poszłam do kuchni. Podeszłam do lodówki, wyciągnęłam jakąś szynkę
i podeszłam do chlebaka, po czym włączyłam na głośnomówiący i zaczęłam robić
sobie kanapkę.
- Słuchaj, sprawa wygląda tak.
Miałam przyjechać dziś rano, ale samolot miał awarie czy coś w tym stylu i
wylot mam dopiero jutro - powiedziała, a ja odłożyłam kanapkę, którą miałam
zamiar zjeść i zaczęłam tańczyć taniec zwycięstwa. Wygrałam bonusowe dni bez
niej.
- Co z Jen? - zapytałam, kiedy
się uspokoiłam i wzięłam bułkę, po czym ją ugryzłam.
- Jak to co, ona już podobno
jest - odparła, a ja wytrzeszczyłam oczy i zostawiając telefon, pobiegłam do
jej pokoju i bez pukania wtargnęłam do środka. Wyglądało na to, że również
wybiera się na biwak, bo właśnie się pakowała. Skoczyłam na nią i mocno ją
przytuliłam a ona się zaśmiała.
- JENNY - krzyknęłam, a ona
mocno się we mnie wtuliła. Była tą lepszą córką siostry mojego taty, a
najgorsze było to, że mieszkała w Sydney, tak daleko ode mnie.
- Tay, spokojnie - zaśmiała
się. - Jedziesz z chłopakami na biwak? - zapytała, a ja przytakiwałam.
- Przywitałam się, teraz mogę
iść w spokoju zjeść. Spotkamy się przy drzwiach za dziesięć minut -
powiedziałam z uśmiechem i wróciłam do kuchni.
- .. Gdzie jest ta suka -
usłyszałam z telefonu i byłam pewna, że to o mnie. Tutaj szmato, pomyślałam i
wzięłam telefon do ręki.
- Przepraszam Chloe, ale muszę
kończyć - powiedziałam i rozłączyłam się, zanim coś zdążyła powiedzieć. Zjadłam
do końca moje śniadanie i wróciłam do pokoju po torbę oraz śpiwór, który
wyciągnęłam z komody, gdzie trzymałam go od dzieciństwa. Miałam te dużych rozmiarów,
ponieważ lubiłam chować moje przytulanki w nogach, kiedy tam jeździliśmy. Teraz
był dla mnie w sam raz. Zabrałam rzeczy i spojrzałam na zagadek, który
wskazywał dokładnie pierwszą czterdzieści trzy. Wyszłam z pokoju i podeszłam do
drzwi, gdzie oparłam się o komodę naprzeciw lustra i czekałam na Jen.
Kiedy w końcu dołączyła do
mnie, wyszłyśmy z domu i podążyłyśmy w stronę domu Brooksów. Z każdym krokiem
czułam niewiarygodne szybkie bicie serca, bojąc się spotkania z Jaiem. Wczoraj
schowałam się w domu i szybko uciekłam do pokoju, bez słowa po tym co
powiedział młodszy bliźniak. Byłam zszokowana, a potem dość zła na niego. Teraz
bałam się spojrzeć mu w oczy, bo byłam zwyczajnie zawstydzona. Kiedy zobaczyłam
dwa duże samochody i chłopaków przed domem, Jenny wypruła do przodu wpadła w
ramiona Daniela, po czym zaczęli się całować. Uniosłam brwi do góry,
zatrzymując się w szoku. Oni byli razem? Jeśli tak to gratuluję, mieszkając w
innych miastach dali radę utrzymać związek na odległość.
- Zabawne co? On jest
zboczonym idiotą, a ona spokojną dziewczyną - zaśmiał się James, który stanął
obok mnie. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się serdecznie do niego.
- Jak to się mówi,
przeciwieństwa się przyciągają - puściłam mu oczko, co nie było żadnym sposobem
na podryw a on odebrał to całkowicie naturalnie. Objął mnie ramieniem i
podprowadził bliżej zbiorowiska. Jai, Luke i Beau stali z boku paląc papierosy,
Cailin witała się z Jen i wyglądało na to, że znały się bardzo dobrze. Daniel
pakował torby Jennifer do auta, a ja z Jamesem stałam przy jednym z
samochodów.
- Daj, schowam twoją torbę i
śpiwór - zaproponował chłopak, a ja skinęłam głową i oddałam mu swoje rzeczy.
Przypomniałam sobie, że nie zabrałam pieniędzy.
- W drodze kupimy jakieś
jedzenie prawda? - zapytałam czarnowłosego, a on skinął głową wciąż pakując mój
bagaż. - Muszę wrócić po pieniądze - westchnęłam i zauważyłam, że Jai patrzy na
mnie, kończąc swojego papierosa. Wiedziałam, że zaraz podejdzie do mnie i
będzie chciał znów czegoś spróbować, a ja bardzo tego nie chciałam. Wczorajsze
'incydenty' w zupełności mi wystarczają.
- Iść z tobą? - zapytał James,
który wciąż stał obok mnie, tyle, że w jego dłoni znajdowała się paczka
papierosów. Skinęłam głową, nie chcąc by Brooks poszedł za mną i wraz z chłopakiem
ruszyłam wzdłuż ulicy, wprost do domu mojej babci.
- Palisz? - zapytałam, a on
kiwnął głową zgadzając się z tym, a ja zagryzłam wargę niepewna swoich
zamiarów.
- Mogę jednego? Oddam ci
pieniądze - powiedziałam, a on parsknął śmiechem, wyciągając w moją stronę rękę
z paczką, a ja wzięłam papierosa i włożyłam między wargi.
- Nie stracę na tym, więc mi
nie oddawaj - powiedział i odpalił mojego papierosa. To nie był pierwszy raz,
tak jakby paliłam dwa lata temu, tak miałam szesnaście lat. Miałam dużo stresu,
ciągłe treningi pływackie, nauka i szkoła. Moja psychika wysiadała, a jedna z
moich dobrych przyjaciółek paliła, więc właściwie to ona pokazała jak łatwo
jest uciec poprzez papierosy. Ale po jakimś czasie odrzuciłam to i chyba nawet
nie uzależniałam, bo nie ciągnęło mnie. Aż do wczoraj i sytuacji z Jaiem, przez
co miałam kompletny mętlik w głowie.
Szybko znaleźliśmy się pod
domem mojej babci, więc poprosiłam Jamesa by potrzymał mojego papierosa i
szybko wbiegłam do domu, po mój portfel. Weszłam do pokoju, wzięłam to co
potrzebne i ruszyłam jeszcze do salonu, gdzie była moja babcia i mocno ją
przytuliłam całując w czoło.
- Chloe jutro będzie, więc
zajmie się tobą babciu - uśmiechnęłam się, a ona złapała moją twarz w dłonie i
mocno wycałowała moje policzki i czoło, po czym spojrzała na mnie z powagą
wypisaną na twarzy. Nawet jeśli zamierzała mnie przestrzegać i tak chciałam
poimprezować, a z takimi wariatami jak chłopcy, nudzić się nie będę i alkoholu
będzie pod dostatkiem.
- Uważaj na siebie skarbie,
nie pij, nie narkotyzuj się i nie powiększaj nam rodziny - powiedziała z
powagą, a ja się zaśmiałam. Co do pierwszego nie mogłam obiecać, reszta się
mnie nie ima, na razie. Skinęłam głową, wciąż rozbawiona, przytuliłam staruszkę
i ruszyłam do wyjścia.
- Do zobaczenia za cztery dni
babciu - krzyknęłam jeszcze i wyszłam. James opierał się o furtkę. Szybko do
niego podbiegłam i znów ruszyliśmy w stronę całego zbiorowiska. W końcu każdy
zajął sobie samochód, jechałam z Cailin i Beau, jeszcze jedna osoba się miała
dołączyć i prosiłam by nie był to Jai.
- Ja pójdę - starszy bliźniak
podszedł i uśmiechnął się do mnie, co odwzajemniłam z lekką ulgą. Para usiadła
z przodu, a ja z Lukiem na tylnych siedzeniach. Moment, w którym Beau odpalił
silnik sprawił, że ponownie zmorzył mnie sen.
- Ile będziemy jechać? -
zapytałam, a on na sekundę się odwrócił. Zmarszczył nos w zamyśleniu, po czym
lekko się uśmiechnął.
- Jakieś dwie, do dwóch i pół
godziny, po drodze jedziemy na stację by zatankować i kupić jedzenie i wódkę -
odparł. Westchnęłam z ulgą i spojrzałam na Luke'a kiedy Beau obrócił się i
wyjechał na drogę, a za nami Daniel, Jai, James i Jenny. Zagryzłam wargę,
bardzo chciałam iść spać, ale wiedziałam, że na siedząco będzie mi niewygodnie,
więc pomyślałam o Luke'u i nie sądzę, by miał coś przeciwko.
- Hej, Luke - zagadnęłam,
kiedy Cailin włączyła muzykę. Na cały regulator zaczęła lecieć muzyka House i
Trap. Bliźniak spojrzał na mnie, marszcząc brwi, co było cholernie seksowne. No
co, obczaić jest mi wolno. - Użyczysz kolan mojej głowie? Chcę się przespać
przed dojazdem - powiedziałam, a on skinął głową z miną 'jeśli musisz'. Miałam
nieodparte wrażenie, że wie o mnie i Jaiu i dlatego chciał jechać ze mną, bo
mógł czuć się zazdrosny, ale hej. Nie będę wybierać, chcę Luke'a na
przyjaciela, Jaia mogę dołożyć do kandydatów na chłopaka.
Z resztą o czym ja myślę,
jestem tutaj dopiero drugi dzień. Położyłam głowę na nogach Luke'a i podłożyłam
sobie dłoń pod głowę. Nie byłam pewna, czy jest to automatyczny ruch, nie
miałam do czynienia z wieloma chłopakami, ekhem, dwoma, ale chłopak od razu
sięgnął do mojej głowy i zaczął bawić się moimi związanymi włosami.
Przez jakiś czas leżałam,
próbując zasnąć, a Brooks nie przestawał bawić się moimi włosami. To było miłe
i odprężające. Daniel, który prowadził, zaczął nas wyprzedzać i na nas trąbić,
a Luke w tym czasie rozpuścił moje włosy i zaczął je rozplątywać, co kompletnie
sprawiło, że odpłynęłam z przyjemności we wspaniały sen.
- Tay - usłyszałam szept i
otworzyłam oczy, pierwsze co zobaczyłam to jasność na dworze i stacje
benzynową. - Wstawaj - aksamitny głos Luke'a rozbrzmiał tuż przy moim uchu,
więc odwróciłam się przodem do niego, przez co nasze usta się ze sobą zetknęły.
To był moment, ale ja od razu się odsunęłam, nie chciałam by wyglądało to
jakbym zabierała dwóch bliźniaków dla siebie. Luke wysiadł gwałtownie z
samochodu, zostawiając mnie samą, więc wysiadłam również. Beau tankował, a
Cailin stała obok. Postanowiłam zakupić jakieś kiełbaski i kilka piw. Może
jakieś pieczywo.
Kiedy wzięłam koszyk i
ruszyłam między regałami, szukając odpowiednich produktów obok mnie znalazł się
Jai, osoba z którą nie chciałam na razie rozmawiać. Spojrzałam na niego, a on
odebrał mi z rąk koszyk. Zrozumiałam aluzje, dżentelmen musi dźwigać za kobietę.
Włożyłam sześciopak piwa, następnie ujrzałam duże, białe pianki Marshmallows,
więc wrzuciłam dwie paczki i razem z Brooksem ruszyliśmy do lodówek.
- Co do wczoraj, przepraszam.
Zachowałem się źle i nie powinienem był naciskać - powiedział, a ja spojrzałam
na niego i lekko się uśmiechnęłam, cieszyłam się, że mnie przeprosił. Ale w
sumie też musiałam go przeprosić.
- A ja przepraszam, że
uciekłam, spanikowałam i ten, jakby nie byłam na to gotowa - powiedziałam i
wyciągnęłam paczkę kiełbasek. Jai skinął głową, kiedy wkładałam kolejną i
ruszyliśmy do kasy. Zapłaciliśmy za wszystko i każdy rozszedł się do swoich
aut. Otworzyłam drzwi i usiadłam na siedzeniu nogi trzymając na zewnątrz. James
podszedł i podał mi paczkę papierosów, więc wyciągnęłam jednego i chłopak
przyłożył zapalniczkę do końcówki cygaretki. Zaciągnęłam się i zauważyłam
Luke'a, który idzie w naszą stronę. Naprawiłam sytuację z Jaiem, to z nim też
naprawię. Tylko muszę poczekać, aż zostaniemy sami.
stronę, by Brooks zapalił, więc byłam sama z
Lukiem w samochodzie i myślałam jak zacząć z nim rozmowę. Spojrzałam na niego,
mrugając kilkakrotnie. Było między nami niezręcznie, na tyle, że błagałam, żeby
Beau już wrócił, ale on jak na złość palił dalej śmiejąc się z Cailin.
- Słuchaj, wiem, że całowałaś
się z Jaiem i to nie tak, że chcę cię odbić własnemu bratu, generalnie nawet
nie miałem prawa coś do ciebie poczuć, nie minęła nawet doba odkąd znów cię
widzę, ale czuję, że chcę mieć z tobą lepszy kontakt niż Jai, to wszystko. Nie
chcę, żebyś była przytłoczona przez nas, bo możemy zachowywać się nieco
nachalnie, a wręcz bezczelnie - mówił, a ja tylko mu się przyglądałam. - A ten
pocałunek, nie był planowany, to był przypadek i wtedy serio miałem ochotę cię
pocałować i jak się odsunęłaś, miałem wrażenie, że cię odrzucam i nie
chcesz mieć ze mną do czynienia. Przepraszam, ale to na Jaia zawsze lecą
dziewczyny - westchnął, a ja tylko go przytuliłam.
- Luke, wciąż chcę się z tobą
przyjaźnić i chcę, żeby ta przyjaźń była luźna, żebyśmy nie czuli skrępowania,
bo potrzebuję czegoś takiego - powiedziałam, a on przytaknął.
- Dziękuję - wyszeptał, kiedy
Beau wsiadł do auta, razem z Cailin.
And having bad ideas___
Bardzo chcę podziękować za aż 10 komentarzy!
JEŚLI CHCECIE BYĆ INFORMOWANI WPISZCIE SIĘ TUTAJ, nie piszcie do mnie na tt, bo zwyczajnie zapominam kogo miałam informować ;/
Następny rozdział postaram się dodać szybciej, niż ten :)
jeśli pojawiły się błędy to bardzo przepraszam, musiałam ich nie wyłapać ;(
Jezuuu, zakochałam sie w tym opowiadaniu djkdlcmdosj prosze, dawaj szybko nastepny ! Weny ;*
OdpowiedzUsuń@seksijanoskians
Dopiero drugi rozdział, a już uwielbiam to fanfiction :) Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału ~ @hugssbeauxx :)
OdpowiedzUsuńAaaaa jsnabshskzbs, ty juz wiesz co ja o tym sadze haha / @flappyunicornxo
OdpowiedzUsuńboski :*
OdpowiedzUsuń@DREWSOSJ
Kocham to..! Nawet nie wiesz jak czekałam na ten rozdział. Czekam na następny /@vampsmyloves_
OdpowiedzUsuńSuper rozdzial
OdpowiedzUsuńNaprawdę cudowny rozdział!
OdpowiedzUsuńCzekam na następny!
@___HUG___ME
To jest moje pierwsze ff o Janoskians.Nigdy żądnego nie czytałam
OdpowiedzUsuńI ONO MNIE URZEKŁO.
Co tu gadać,zajebiste :)
@NIallfollowsme
Zapraszam do siebie :) x
http://the-window-fanfiction-pl.blogspot.com
Coraz bardziej kocham twoje ff :')))
OdpowiedzUsuń